Wolność na uwięzi
Prezydent chętnie ucieka w narrację o „wielkomiejskich elitach”, które nie rozumieją „tradycji i specyfiki wsi”. To wyjątkowo szkodliwy argument. Znęcanie się nad zwierzętami to nie tradycja – to relikt barbarzyństwa, który należy wykorzenić tak samo, jak wykorzeniono inne okrutne praktyki z przeszłości. Funkcja stróżująca psa na krótkiej uwięzi jest zerowa. Taki pies nie obroni domu, on jedynie powoli umiera na oczach właścicieli. Nazywanie tego „użytkowością” jest obrazą dla ludzkiej inteligencji.
Najbardziej cynicznym ruchem jest jednak prezydencka „alternatywa”. Karol Nawrocki proponuje zakaz uwięzi, ale bez określania standardów kojców. To w rzeczywistości zgoda na tworzenie psich izolatek. Bez sztywnych norm właściciel będzie mógł zamknąć psa w dusznej, ciemnej skrzyni o wymiarach metr na metr i z uśmiechem powiedzieć: „Przecież nie jest na łańcuchu!”. To nie jest krok naprzód, to fundowanie zwierzętom nowej formy tortury w imię politycznego świętego spokoju.
Gdy wieczorem posłowie nacisną przyciski, nie będą decydować tylko o technicznych zapisach nowelizacji. Będą decydować o tym, czy Polska jest krajem, który potrafi wyjść poza mentalność „psa przy budzie”, czy też strach przed utratą kilku punktów w sondażach jest silniejszy niż zwykła empatia.
Dziś pod Sejmem szczekanie setek psów miesza się z okrzykami demonstrantów. I choć politycy potrafią zagłuszyć każdy głos, tego jednego nie powinni ignorować. Bo łańcuch, choć fizycznie krępuje psa, tak naprawdę najwięcej mówi o wolności tych, którzy trzymają go w dłoni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz