piątek, 30 maja 2025

W niedzielę robimy Jagodno

Więcej o złodziejstwie Romanowskiego >>>

Prezydent Warszawy cały czas ma mobilizacyjną rezerwę w postaci wyborców Koalicji 15 października z 2023 r. Na partie tworzące dziś rząd padło wtedy ponad 11,5 mln głosów – o milion więcej niż na wszystkich kandydatów prawicy w pierwszej turze.

Więcej o szansach Trzaskowskiego na prezydenturę >>>


niedziela, 25 maja 2025

Tomasz Lis - Bez przebaczenia

 


Powszechnie uważa się, że wątpliwości są dowodem myślenia i świadectwem rozumu. Niestety nie zawsze. Co byśmy powiedzieli o gościu, który mając do dyspozycji zjedzenie smacznego obiadu w mieszkaniu na 10 pietrze albo otworzenie okna i skończenie w dół, miałby wątpliwości co zrobić. Serio uznalibyśmy, że gość jest mądry, czy może wbrew przeciwnie?

Metafora wydaje mi się na miejscu i na czasie, bo mniej więcej taki dylemat stoi w tych dniach przed Polakami.

Nigdy w historii naszych wyborów prezydenckich kontrast między uczestnikami finału nie był tak oczywisty, wręcz szokujący. Korzystając z najgłębszych pokładów mojej empatii od wielu tygodni próbuję odgadnąć jakie to kompetencje, zalety, cnoty i talenty pana Karola Nawrockiego skłaniają wielu ludzi do myślenia o głosowaniu na niego. Szukam, szukam i znaleźć nie mogę. Jasne, rozumiem, że wielu chce go poprzeć z nienawiści do Tuska, Trzaskowskiego, KO, liberałów i lewicy. W porządku, ale z nienawiści do Tuska i Trzaskowskiego zdecydować się na obcięcie sobie stopy siekierą, to jednak niezwykły radykalizm.

Ja na wybory oczywiście pójdę, ale przyznaję, że nasza demokracja podoba mi się coraz mniej, bo coraz mniej podoba mi się fundamentalnie- egzystencjalny charakter wyborów, przed którym stajemy. To w zasadzę co chwilę jest szekspirowskie „ być czy nie być”. Bo, umówmy się, wybór między Trzaskowskim a Nawrockim i konsekwencje naszej zbiorowej decyzji dokładni taki mają charakter.

Nie podoba mi się też, że nasze wybory mają wymiar antyzdrowotny. Gdy w 2015 roku ogłaszano zwycięstwo Dudy i PiS-u, za każdym razem miałem tętno 220-230, a ciśnienie niewiele mniejsze, czyli takie jak u maratończyka na ostatnich dwustu, trzystu metrach przed metą. I zgaduję, że nie tylko ja. Całe szczęście, że po kolejnych wyborach i moich kolejnych przygodach zdrowotnych, mam już zapisany stały zestaw leków, w tym rozrzedzających krew i obniżających ciśnienie. Na moment zwycięstwa takiego Nawrockiego jestem więc przynajmniej medycznie przygotowany, i jest szansa, że nie trafi mnie od razu szlag. Choć nie wiem czy jego prezydentura nie wymagałaby kolejnych leków jakiejś nowej generacji. I nie wiem tylko kto podałby je Polsce i Polakom.

Czyli generalnie przyznaję się, jeśli idzie do wyborców Nawrockiego, do pewnej, a nawet pełnej bezradności poznawczej. Oprę się jednak impulsowi protekcjonalnego ich recenzowania, tym bardziej że w niczym to sytuacji by nie polepszyło.

Nawiasem mówiąc ze wzruszeniem przyglądam się jak nasi szczególnie młodsi, marketingowo zorientowani pisarze, gorliwie i kabotyńsko zakładają w tych dniach szaty obrońców ludu przed pogardą elit. Nie przeszkadza im zupełnie, że żadnych przejawów pogardy nie ma, a jeśli już to w drugą stronę, bo oto doradca Dudy zarzuca wyborcom Trzaskowskiego oraz kandydatów lewicy, że wyparli się polskości. Tego nasi pisarze akurat nie krytykują. Oni ludu bronią, choć jak zawsze nie o lud im idzie ale o siebie. To co robią to po prostu mało wyrafinowana autokreacja: ja pisarzem i przedstawicielem elit będąc, swoją elitarność i partykularyzm porzucam, patrzę głębiej, dalej i szerzej. Czyli daję kolejne świadectwo swej przenikliwości, wyjątkowości a nawet wybitności. Czyli taki festiwal masturbacji. Marketingowo ma to nawet sens, ci co mnie czytali dalej czytać będą, a może dołączą nowi skuszeni moim elitosceptycyzmem. Generalnie wolę jak pisarze piszą książki a nie publicystykę, bo to ich wcielenie zdaje mi się o niebo bardziej autentyczne. Ale nie będę przecież w duchu minionej epoki, rzucał „ literaci do książek”. Chcą pisać niech piszą. Co chcą. To jasne.

Pisarze, nasi inżynierowie dusz, i tak ryzykują w wyborach niewiele, o niebo mniej niż większość obywateli. Żaden werdykt wyborczy puli ich odbiorców, a więc dochodów, przecież nie zmniejszy.

Mogą sobie wiec ma wszystko bezpiecznie i bezstresowo pozwolić. A propos słów w przedrostkiem „ bez” miewają one charakter pozytywny, obojętny lub negatywny, czasem skrajnie negatywny. Bezpieczny, bezstresowy, bezpłatny, bezcenny, to odcień pozytywny, beznamiętny i bezzwłoczny- obojętny, bezwzględny, bezwstydny, bezzębny, beztroski, bezecny, bezsenny, bezradny, to odcień mniej lub bardziej negatywny.

Rodakom moim życzę podjęcia za tydzień decyzji, która nie będzie wyrazem beztroski, bezeceństwa i intelektualnej bezradności, nie sprawi, że przez lata będziemy cierpieli na bezsenność, zmuszeni do mniej lub bardziej beznamiętnego przyglądania się plugawieniu ojczyzny, czyli do głosowania przeciw bezwzględności i bezwstydowi, co uwolni nas na 5 lub 10 lat od dojmującego poczucia bezradności, zażenowania i wstydu. Choć tyle. Nawet bezwstyd powinien jednak mieć granice. I nie musi przecież mieszkać w pałacu prezydenckim.


Felieton Tomasza Lisa >>>